sobota, 8 marca 2014

Rozdział 1

Lea

Budzę się z niejasnym poczuciem, że coś jest nie w porządku.
Wciąż z zamkniętymi oczami obracam się na drugi bok, przygotowana by poczuć miękką poduszkę pod policzkiem, lecz wtedy gwałtownie zsuwam się na podłogę.
 - Co jest - mruczę do siebie.
Siadam, przecieram twarz dłońmi i uchylam powieki.
Zamieram.
Znajduję się w małym pokoju ze ścianami pomalowanymi na kolor, który kiedyś prawdopodobnie był śnieżnobiały. Nie ma tu okien, dostrzegam tylko zarys drzwi w ścianie lecz nigdzie nie ma klamki.
Zrywam się na nogi z mocno walącym sercem. Gdzie ja jestem? Ktoś mnie porwał i zamierza wykorzystać?
Podkurczam palce stóp, spoglądam w dół i dostrzegam, że jestem boso. Następne co zauważam, to białe luźne spodnie, szarawa koszulka i niebieski sweter. Oszołomiona cofam się o dwa kroki i siadam na łóżku, niezbyt wygodnym, bo sprężyny widocznie chcą uciec z materaca. Spuszczam głowę, żeby nie raziło mnie jasne światło żarówki na suficie.
Jakim sposobem się tu znalazłam? Zaciskam drżące dłonie w pięści i zaczynam przeszukiwać mózg. Ostatnim co pamiętam jest wieczór w pubie z Jodie, moją przyjaciółką. Poszłyśmy świętować zdobyte przeze mnie prawo jazdy. Chwilę gadałyśmy z barmanem, potem wypiłyśmy toast i... Dalej pustka. Dopada mnie uczucie, jakby czarna dziura wchłonęła moje wspomnienia z ostatnich kilku... godzin? Dni? Nie mam pojęcia. Nagle uderza mnie jak bardzo moje usta są spierzchnięte, pokryła je twarda skorupa. Może ktoś chce sprawdzić jak długo wytrzymam bez wody?
W mózgu otwierają mi się pewne drzwiczki, które wypuszczają do mojego ciała strach. On prawie mnie paraliżuje, na dodatek sprawia, że dreszcze śmiało chadzają po moich plecach.
Z prawej strony dochodzi mnie zgrzytanie zamka, szybko odwracam głowę w stronę drzwi. Zaczynają się uchylać. Nagły impuls rozkazuje mi zniknąć pod kocem, ale nie jestem do tego zdolna. Po prostu siedzę wgapiona w drzwi jak małe dziecko w telewizor.
Do pokoju wchodzi mężczyzna, ma na sobie rozpięty zielony kitel. Jest dosyć młody, nie dałabym mu nawet trzydziestki. Trzyma w rękach czarny notes.
- Witaj, Lea. - Zaczyna łagodnym głosem. - Jak samopoczucie?
- Kim jesteś? - wypalam na wydechu. - Czemu ja tu jestem? Co to za budynek?
- Hej, zwolnij. Pewnie nadal jesteś w szoku - mówi jakby sam do siebie. - Zaraz ci wszystko wytłumaczę.
Wytężam wzrok bo dostrzegam przypiętą do jego piersi plakietkę. Niestety nie udaje mi się odczytać nic oprócz skrótu "dr.".
Więc to doktor.
Mężczyzna podchodzi i przysiada na brzegu łóżka, co powoduje, że odsuwam się o kilkanaście centymetrów.
- Nie bój się, Lea. Jestem doktor Wolfer, a ten budynek do Szpital dla Nerwowo i Psychicznie chorych.
Czyli jestem w psychiatryku. O mój Boże, co się najlepszego zdarzyło?
- Dlaczego tutaj siedzę?
- Nie pamiętasz? - Doktor marszczy brwi i wpisuje coś do notatnika, dyskretnie zerkam mu przez ramię i odczytuję "Silny szok pourazowy." - Chciałaś popełnić samobójstwo, Lea.
- Absurd - warczę od razu. Nie jestem osobą, która mogłaby chcieć odebrać sobie życie. Przecież wszystko układało się wspaniale.
- Lea, znaleziono cię w ostatniej chwili. Miałaś ponacinane nadgarstki, na szczęście nie było to śmiertelne, ale na dodatek się powiesiłaś. Gdyby sprzątaczka znalazła cię kilka sekund później już byś nie żyła. Lea, to bardzo poważna sprawa.
- Przestań ciągle mówić do mnie po imieniu! - Wydobywam z siebie krzyk zapominając o zasadach dobrego zachowania. - Nie zabiłabym się, rozumiesz?
- Dobrze, spokojnie. - Znowu bazgrze coś w notesie, tym razem to "Wybuchowa, może być agresywna". - Dam ci tabletkę na uspokojenie.
- Myślisz, że jestem psychiczna. - Stwierdzam marszcząc brwi.
- Skąd taki pomysł, Lea?
- Widzę co piszesz. Nie jestem ślepa. Notes zostaje natychmiast zamknięty. Wolfer patrzy na mnie przez chwilę jak na niedobrego pięciolatka, następnie sięga do kieszeni i wyciąga z niej małą pastylkę. - Połknij to, złagodzi twoje nerwy.
- Nie potrzebuję leków, jestem zdrowa.
- Oczywiście, że jesteś. Chcę żebyś się tylko odstresowała.
Doktor wstaje, kładzie tabletkę na pościeli. Z większej kieszeni kitla wyciąga buteleczkę wody, którą prawie od razu mu zabieram i wypijam połowę.
- Kiedy stąd wyjdę? - cedzę przez zęby.
- Niedługo. Po prostu nas słuchaj.
Czyli jest więcej lekarzy, którzy będą chcieli się mną zająć. Cudownie.
Wolfer staje w progu, widzę za nim korytarz wyłożony białymi kafelkami. Czemu tu jest tak dużo białych rzeczy?
- Lea, grzecznie połknij tabletkę.
- Nie jestem stuknięta.
- Więc to pokaż i weź pastylkę - mówi znudzony.
Posłusznie wkładam sobie tabletkę do buzi.
- Dobrze, następną dawkę leków przyniosę za godzinę. - Po tych słowach zamyka drzwi, a mnie dopada złość.
Chcą mnie faszerować lekami? Nie ma mowy. Wypluwam pastylkę z taką siłą, że aż odbija się od ściany.
- Nie zwariowałam! - krzyczę do zamkniętych drzwi. Nikt nie wraca, więc przyciągam do siebie kolana i chowam w nich twarz. Kątem oka zauważam kilka zadrapań na prawym przedramieniu. Przecież nie popełniłabym samobójstwa. Nie zrobiłabym tego. Prawda?

 ______________________________________

Skyler

     Jak zwykle budzę się wcześniej, niż sam mógłbym tego chcieć. Leżę przez jakiś czas na twardym łóżku, aż w końcu promienie słońca dostają się do mojego pokoju. Jednym ruchem ręki zwalam całą kołdrę na podłogę i wstaję. Nienawidzę bezczynności, więc niemalże kładę się na zimnych panelach, podpierając swoje ciało dłońmi. Następnie wykonuję kilkadziesiąt pompek, aż czuję pot pod koszulką. To dobrze. Powtarzam serie jeszcze parę razy i unoszę się. Spojrzeniem biegnę do niewielkiego zegara, który wisi nad drzwiami. Wskazuje dokładnie piątą czterdzieści.
       Z małej komody wyciągam świeże ciuchy i bieliznę, z oparcia krzesła porywam biały ręcznik i wychodzę. Powietrze na korytarzu jak zwykle jest zimne, więc delektuję się tym zimnem. Idę wzdłuż kanarkowych ścian, a gdy mijam pokój strażnika, kiwam mu głową na powitanie. Ten odwzajemnia gest i z powrotem wraca do oglądania nudzącej telenoweli.
       Gdy dochodzę do łazienki, od razu ściągam przepoconą piżamę. Ląduje w kącie pomieszczenia i natychmiastowo wchłania całą wilgoć z mokrych kafelków. Staję pod jednym z pryszniców i odkręcam wodę. Jest lodowata, a to kolejny powód do radości. Szoruję gąbką swoje ciało, staram się nie ominąć żadnego miejsca na skórze. Potem myję włosy, spłukuję szampon i sięgam po ręcznik wiszący na betonowej ściance oddzielającej prysznice. Wycieram się, ubieram w stare dżinsy i koszulkę, która przyklejając się do skóry odkrywa zarys moich mięśni.
        Płuczę buzię, rozczesuję brązowe włosy i jestem gotowy do wyjścia. Podnoszę z ziemi mokrą piżamę i w drodze powrotnej wrzucam ją do kosza na brudne rzeczy. Godzina szósta wybiła jakieś dziesięć minut temu, więc idę do stołówki. Zbiegam po schodach na parter, mijając kolejnego strażnika. Z nim także się witam, a on mruczy coś pod nosem. Nikt nie mówił, że wszyscy tutaj muszą się kochać. Po przejściu ogromnego holu otwieram wielkie, dwuczęściowe drzwi, pchając je do przodu i wchodzę do jasnego pomieszczenia. Sufit znajduje się tutaj dość wysoko, jakby w przeszłości był przeznaczony dla majestatycznego kryształowego żyrandolu.
       Przy samym wejściu zaopatruję się plastikową tacę i zmierzam do kucharki siedzącej przy dużym garze.
- Dzień dobry - mówię do trzydziestoletniej blondynki.
- Witaj Sky.
Przysuwam tacę, a ona stawia na niej talerz z zupą mleczną. Odwracam się i idę do stolika na końcu sali. Stawiam tacę na blacie i siadam. Zdecydowanie wolałbym kanapki, ale tutaj lepiej nie wybrzydzać.
      Niedługo po mnie przychodzą inni, a w stołówce zaczyna robić się tłoczno. Rozmowy, śmiechy, a nawet płacz odbijają się od bezlitosnych ścian i roznoszą po całym pomieszczeniu. Próbuję się wyciszyć, oddalić od tego miejsca. Starania stają się puste, gdy obok dosiada się mój przyjaciel, Mike.
      Jego wielkie oczy skupiają się na moim talerzu, a ja nawet nie muszę usłyszeć pytania, i tak wiem, co powiedzieć
- Jasne, bierz.
Chłopak przenosi porcelanowe naczynie na drugą stronę blatu, ciesząc się dodatkową porcją. Nawet nie mam pojęcia, dlaczego nie jadłem tej zupy. Chyba znów się zawiesiłem.
Mike ma orli nos, pełne usta i ogółem mówiąc jest puszysty. Kiedy zostałem zmuszony do przyjazdu tutaj, to ten chłopak oprowadził mnie po ośrodku. Od roku w ogóle się nie zmienił.
       Po śniadaniu wszyscy musimy iść na zajęcia. Rozdzielam się z przyjacielem i wolno maszeruję na drugie piętro, do Sali Zwierzeń. W tym budynku jest mnóstwo sal o dziwnych, niemal przytłaczających nazwach, co tylko pogarsza wszystko.
       Po raz kolejny witam się z wszystkimi i siadam na jednym z krzeseł. Dzisiaj jest nas mniej, gdyż Johanna - dwudziestopięciolatka o dość ponętnej figurze - dostała pozwolenie  na opuszczenie ośrodka. Nieczęsto zdarzają się tu takie rzeczy, ale to właśnie ja zamierzam być następnym, który wyjdzie na wolność.
- Dzień dobry! Jak miło, że nikt z was się nie spóźnił.
Głęboki głos należy do doktora Wolfera, naszego stałego psychiatry. Wszyscy natychmiast odpowiadają i zaczynamy dołującą dyskusję.
- Więc kto dzisiaj chciałby zacząć? Może Riley?
Drobna dziewczyna garbi się i ze zdenerwowania zaczyna owijać rude włosy dookoła palców.
- M-myślałam, że t-to kolej Sylvii.
- Nie, Riley. Proszę, opowiedz nam jak starałaś się zmienić swoje życie w ostatnim tygodniu.
- W-więc ja... Ja rozm-mawiam cz-częściej z ludźmi....
- O wspaniale! - Wolfer klaska dłońmi i wszyscy robią to samo. - Powiedz, z kim ostatnio rozmawiałaś?
Ta dziewczyna jest jak słoik, z którym nawet najsilniejszy mężczyzna ma problem.
- Z p-pan-nem Chr-ristop-pherem.
Christopher to gość zajmujący się sprzątaniem. Do tego to jedyna osoba, z którą Riley rozmawia, gdy nie jest na zajęciach.
- Cóż, dziękujemy. Odpocznij chwilę. Kto następny... Może Sky!
Prostuję się, chrząkam i zaczynam.
- Czuję się wspaniale. Sądzę, że już niedługo opuszczę ośrodek.
- Czy to daje ci siłę na kolejne dni? - doktor zawsze zadaje to samo pytanie. A ja zawsze odpowiadam tym samym słowem.
- Tak.
       Spotkanie dalej trwa, a ja odpływam. Chcę już stąd wyjść. Chcę poczuć wolność, samodzielność. Wiem, że nikt na mnie nie czeka. Rodzina już dawno odeszła, gdy zacząłem mieć problem z narkotykami, które doszczętnie zniszczyły mój organizm, jak i psychikę. Ale teraz powstałem. Czuję się na siłach, by spróbować żyć. Żyć, jak każdy inny. I jestem przekonany, że dam sobie radę.

~~~~~~~~~~

ps. to nie "Dotyk Julii" ♥

29 komentarzy:

  1. Zapowiada sie bardzo ciekawie :3
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. cudownie jak zwykle, czekam na następny rozdział. Zapowiada się interessssująco 8) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O MATKO ALE CUDOWNE ;________________________;

    OdpowiedzUsuń
  4. CUDO!! *.*
    Czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajne, czekam na dalszy ciąg *O*

    OdpowiedzUsuń
  6. *.* Cudne, co tu dużo pisać. Wszystko jest idealne :) Super się czyta i gratuluję pomysłu ;) pisz dalej jestem ciekawa jak to wszystko dalej się potoczy :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajne już nie moge doczekać sie kolejnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  8. O bogowie. Właśnie myślałam kiedy będzie pierwszy rozdział i..jest *-*
    To teraz czekamyyy na dalej *-*
    Wreszcie piszecie coś razem. Tylko na to czekałam ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, podoba mi sie :D Lubie opowiadania pisane z dwóch perspektyw. Dobrze budowane zdania i akcja. Troche zbyt szczegółowy opis kąpieli ;) Ale jest super! Czekam na następną część

    OdpowiedzUsuń
  10. O Mój Boże ;-; Dlaczego to jest takie cudowne i ciekawe? <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak narazie baaaardzo mi się spodoba, ale coś czuję, że za chwilę nie tylko bedzie mi się podobała, ale się w niej zakocham :D "Dotyk i Sekret Juli" <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Normalnie zakochałam się od pierwszego rozdziału. <3 GENIALNE ;))

    OdpowiedzUsuń
  13. Mogłybyscie zrobić coś żeby było lepiej literki widać? kolor czy coś? bo oczy się męczą :c

    OdpowiedzUsuń
  14. pieszcie więcej opisów miejsc, pomieszczeń, wyglądu otoczenia żeby łatwiej było sobie wyobrazić, a tak poza tym to genialne! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Mój nowy ulubiony blog! Jest naprawdę cudowny, dziewczyny.

    http://aveatquevale.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  16. Super ;3 Tylko piszcie dłuższe rozdzialy ;3

    OdpowiedzUsuń
  17. Booooskie! <3 Już mi się podoba, czekam na następny rozdział ;)

    http://lost-in-obsidian.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeeju! Niesamowicie mnie zaintrygowało!
    Mam nadzieję, że polubię któregoś z głównych bohaterów :3
    Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam:
    http://remembermesuchasnow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Niesamowite. *o*

    OdpowiedzUsuń
  20. Woooooooooooooooooooooooooooooooooooooow *.*

    OdpowiedzUsuń
  21. Takie to piękne ;-;
    Normalnie brak słów, bo takie to świetne, serio! <3
    Kocham, kocham, kocham !
    Czekam na nn ^^
    Pozdrawiam i weny, dużo weny!
    ~smiertelnamysl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetne! Już kocham Leę ;)
    Obserwuję!
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Nominowałam cię do Liebster Blog Award! Więcej tutaj:
    http://z-areny-wziete.blogspot.com/2014/03/lba-3.html

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie moge sie doczekac kolejnej czesci!! :3

    OdpowiedzUsuń
  25. Kiedy nowy rozdział? *.*

    OdpowiedzUsuń
  26. Ua, zapowiada się ciekawie :)
    Ta dziewczyna dostała amnezja? A chłopak dostanie amnestie? :P
    Jak on tam trafił? Dobra, za dużo pytań, idę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Przeniosłam się tu z Sekretnych:) Jak na razie zapowiada się ciekawie. Rzeczywiście przywodzi na myśl 'Dotyk Julii', ale nie przypomina go do złudzenia. Macie własny ciekawy pomysł. Czytam dalej i niecierpliwie czekam na następne rozdziały:)

    OdpowiedzUsuń